piątek, 29 listopada 2013

Częśc V (:

Hej, hej tu znowu ja, Em:) Przyniosłam wam nowy rozdział i chciałam przeprosić, za to, że nie dodałam jej tydzień temu, ale wiecie,  premiera WPO ( <3 ) emocje  związane z filmem, wyciągnie z kina po skończonych napisach i wszystkie inne historie ;D
Zapraszam na nowy rozdział i...
Niech los zawsze wam sprzyja :3
_____________________________________________________________________




Wybiegła z kawiarni szybko  zakładają kurtkę.  Październikowe powietrze, które jakby z minuty na minutę się ochładzało, kłuło ją w płuca.  Dziewczyna czuła gulę w gardle i ciepłe łzy, które spływały jej po policzkach.  Pokłóciła się z przyjaciółkami  o coś co nie ma prawa bytu w normalnym świecie. Za każdym razem gdy o tym pomyślała, lub spojrzała w stronę kawiarni przechodząc  przez skwer niedaleko Langham Place na piątej alei, coś kłuło ją w sercu.  Przyśpieszyła kroku i  zacisnęła  piąstki, aż kostki jej pobielały. Wytarła łzy białą, wełnianą rękawiczką i poprawiał pasek torebki .
-  Lee weź się w garść. Wszystko powiesz im w poniedziałek,  jasne?  Może wezmą Cię za wariatkę i nie będą już chciały Cię znać, ale będziesz miała  czyste sumienie. – syknęła  smutno  sama do siebie i przepchała się przez tłum jakiś wieczornych turystów  z aparatami, które miały wielkie lampy błyskowe, po czym udała się w stronę przystanku tramwajowego.
  Podeszła do biletomatu  i kupiła tyle biletów, na ile było ją stać. Musiała jakoś odreagować, więc   stwierdziła, że poszwęda  się jeszcze trochę o mieście. Sama.  Wysłała mamie e-semesa, żeby się o nią nie martwiła i, że za niedługo wróci do domu. Po chwili  dostała zwrotną wiadomość od mamy              „ Dobrze, ale jak będziesz chora, i tak pójdziesz do szkoły”. Nieśmiało się uśmiechnęła czytając tą wiadomość po czym poprawiał szalik, tak by ten zakrywał większą część policzków i prawie cały nos.  Zimny podmuch wiatru  przygnał na peron prawie pusty, hipnotyzujący czerwony  tramwaj, który jechał w stronę  Trzydziestej Trzeciej, czyli dokładnie tam gdzie  mogła się sama poszwędać  i mieć pewność, że nie będzie tam nikogo kto będzie jej znany, więc niewiele myśląc wbiegła po kilku stopniach do starego tramwaju.  W środku wagonu pachniało stęchlizną  i spoconymi ciałami. Dziewczyna  jeszcze bardziej naciągnęła szalik na nos  i podeszła skasować bilet. Starsza pani, która siedziała całkiem z tyłu, cały czas ja obserwowała z pod swoich krzaczastych mlecznobiałych brwi, a pijany facet   siedzący z przodu, pochrapywał głośno. April   wbiła się w siedzenie plastikowego krzesełka( co nie było zbyt przyjemne), kiedy  tramwajem mocno szarpnęło i maszyna ruszyła.   Kiedy kołatanie ciut ustało, Ap zsunęła się z krzesła otoczyła ramionami  i  zaczęła rysować smutne miniki na zaparowanej szybie.  Nie miała ochoty myśleć, o tym co się stało w kawiarni, ani o tym co się stało z nią. Szczerze mówiąc nie miała ochoty na nic. Chciałaby tylko jutro rano obudzić się w swoim, własnym  łóżku, ale w innym mieście, stanie, albo najlepiej kraju.  I bez swoich dotychczasowych problemów. Odetchnęła z ulgą, kiedy w torbie znalazła paczkę chusteczek, którymi wysmarkała nos i wytarła łzy, po czym zamknęła oczy, ponieważ kiedy miała je zamknięta jakoś łatwiej jej było zebrać myśli.
Z namysłu  wyrwały ja dziwne odgłosy dochodzące z pod kół tramwaju.  Coś  zastukało, zaświstało i zaszeleściło, aż tramwaj stanął. Za oknem było już zupełnie ciemno  a dookoła wagonu kłębiły się obłoki pary.  Maszynista pośpiesznie wyszedł zza swej kotarki  mrucząc coś pod nosem i wyciągając ze schowka na bagaże   skrzynkę  z narzędziami. Po czym wyskoczył z tramwaju. Dziewczyna  przetarła oczy   i rozejrzała się dookoła, pijany mężczyzna nadal smacznie spał  na przednim siedzeniu a starsza pani… czy ona ma ogon?  April pośpiesznie odwróciła wzrok i usiadła wyprostowana.  Ostry ból przeszył jej kręgosłup, tak, że wygięła się w łuk.
- Nie, proszę, nie teraz… nie jeszcze raz… - wydyszała do siebie łapiąc się  za włosy i wciskając głowę między kolana, kiedy kolejna fala bólu oraz ziemnych dreszczy przeszła po jej ciele. Przez chwilę zapomniała jak się oddycha kiedy usłyszała za sobą przeciągły syk, a potem.. ból momentalnie zniknął. April odrzuciła włosy do góry i z pod siedzenia zerknęła  do tyłu, szukając źródła syku.
Spod  spódnicy staruszki wystawał gruby, soczyście zielony  i obślizgły ogon, w który były powbijane najróżniejsze rzeczy. Od zębów, przez noże kuchenne aż do  małych kamyczków.   Dziewczyna rzuciła szybki spojrzenie na twarz starszej pani, która nagle  się rozciągnęła i pozieleniała.  Kobieta zamrugała kilka razy  a ciemne źrenice wypełniły całą powierzchnie oka, po czym mlasnęła kilka razy szczęką i nagle oczą dziewczyny ukazały się długie zakrzywione kły. April odwróciła wzrok  udając, że wiąże buta  po czym normalnie usiadła jakby  nic przed chwila nie widziała.
- Nie patrz tam. Nie patrz tam. To zaraz minie. To tylko zwidy. –szepnęła i zagryzła  mocnej wargi.  Spojrzała w bok by czymś się zająć. Przed oczami miała  swoje odbicie. Na policzkach pojawiały się wielkie nakrapiana rumieńce, które jeszcze bardziej podkreśliły duże piegi przypominające pieprzyki w dość charakterystycznych miejscach. Napuszone,  gęste  i ciut lokowane włosy, które ledwo sięgały do ramion  posklejały się w strąki i wyglądy, na dość przylizane, a duże wory, które były ciemne, tak jak same oczy kontrastowały z   jasnymi  częściami skóry, które  nie oblały się rumieńcem.  Widziała twarz już  tysiące razy, więc teraz  nie zainteresowała ją za bardzo, szczególnie, że kątem oka dostrzegła jak starsza pani zaczyna sama gryźć swój własny ogon, ale kiedy dziewczyna odwróciła się  o jeden milimetr  w tył staruszka puściła go i podniosła zakrwawioną twarz, a czarne ślepia utkwiły wzrok w gardle dziewczyny. Kobieta zsunęła się z krzesła i ciężko opadła na podłogę, turlając  się kilka cali w lewo, po czym  podparła się na łokciach, spięła  barki i  przygotowała się do skoku.  Kiedy staruszka odbiła się od podłogi,  uśmiechnęła się diabolicznie ukazując  białe kły  i wyciągnęła do przodu ręce z zakrzywionymi pazurami.  Dopiero w ostatniej chwili dziewczyna zrozumiała co się dzieje,  a wraz z tym olśnieniem dotarła do niej także nowa dawka adrenaliny. Złapała  swoją torbę za pasek i wstając, z całej siły uderzyła nią  kobietę w szczękę, po czym wymierzyła  kopniaka w brzuch.  Postarała się to zrobić jak najlepiej, korzystając z rad, które zapamiętała z wakacyjnego kursu                         take-wondo.   Potwora upadała na drugi rząd krzeseł, po przeciwnej stronie nieco oszołomiona. W tym samym momencie   dziewczyna poczuła ból, porównywalny do uczucia jakby ktoś wbił jej kilkadziesiąt szpilek w udo, było to najprawdopodobniej tym, ze źle kopnęła, ponieważ powiedzmy sobie szczerze, nie umiała zawodowo kopać.  Starsza pani pokręciła głową z dezaprobatą i oblizała się długim językiem po brodzie, po czym, ku zdziwieniu dziewczyny wypluła na podłogę ząb.  Potwora syknęła coś co brzmiało jak : „Muszla, majonez, kijanki”,  i ponownie rzuciła się na dziewczynę, która  nie była w stanie tym razem  odeprzeć  ataku.  Starsza pani sprytnie objęła ją jedną łapą w pasie, a drugą podciągnęła za fragment koszulki  i przywaliła do szyby.  Kiedy twarz staruszki niebezpiecznie zbliżyła się do twarzy dziewczyny,  kostki piąstki, którymi potwora przytrzymywała ją w górze zaczęły nie mile ją uciskać i przeszkadzać w oddychaniu.  April  kątem oka zauważyła jak potwór bierze z tyłu za plecami zamach celując prosto w…. jej krtań.  Zaczęła krzyczeć  i wierzgać nogami, ale to nic nie dawało, uścisk potwora był za silny, a za każdym razem kiedy dziewczynie udało się kopnąć kobietę gdziekolwiek, ta wydawała z siebie zduszony jęk, który chyba miał pełnić rolę pogardliwego śmiechu.
- Nie umrę z ręki jakieś pokręconej starszej pani!- krzyknęła i opluła twarz potwora po czym z całej siły uderzyła go czołem w głowę. I nagle , każdy ucisk zelżał a April  ledwo trzymając  się na nogach  osunęła się na krzesło  i przymknęła oczy.  Wszystko dookoła niej się kręciło i czuła się tak, jakby ktoś wyssał z niej całe życie. Pomimo to, że była zbyt męczona żeby myśleć przez jej głowę przelatywało tysiąc myśli, chociaż jedna  ukazywała się za często: Co się właśnie stało?
Dziewczyna podniosła  z trudem  jedną powiekę, by zobaczyć, czy potwora nie leży  obok nie przytomna i ma czas na ucieczkę, ale  w tramwaju był tylko pijany mężczyzna, który nadal spokojnie pochrapywał z przodu przedziału.  Przetarła oczy, by sprawdzić czy wzrok jej nie zwodzi, ale jednak nie. Wokół  nie było zdanej starszej osoby. April podniosła się  i naciągnęła kurtkę i  aż włosy stanęły jej dęba kiedy usłyszała przytłumiony dźwięk  setek, a może nawet i tysiące małych… dzwoneczków?
 Podciągnęła  torbę do góry, gna wypadek gdyby za chwilę w akcie ratunku miałaby się  nią zasłonić i ściągnęła brwi by wyglądać na groźniejszą. Choć teraz pewnie wyglądała bardziej jakby uciekła z wędrownego cyrku dla  fretek albinosów.  Rozejrzała się jeszcze raz po tramwaju i  spojrzała za okno.  Z jednej strony  maszynista  sprawdzał coś w obwodach elektrycznych  a z  drugiej jakaś młoda dziewczyna szła z psem słuchając muzyki przez słuchawki. Kawałek dalej  jaką kobieta w wieku jej mamy zamykała sklep z włoska odzieżą z importu. Nikt jej nie obserwował, nikt na nią nie patrzył, nikt nie zwrócił uwagi na to, co się przed chwilą stało.  April stała  oniemiała przestępując z nogi na nogę i rzucając kilka niecenzuralnych słów pod nosem  na temat babci-potwora, poczekała jeszcze chwilkę, aż  świat  w ogóle przestanie się ruszać  i nabierze właściwych barw, po czym zrobiła krok do przodu.
Dzwoneczki.
- O cholera jasna…. -  zaklęła kiedy spojrzała w dół.  Dookoła jej stóp  było pełno złotego proszku, który przy każdym poruszeniu się, choćby najmniejszej drobinki należącej do całej  złotobarwnej zgrai  wydawał dźwięk świątecznych dzwoneczków.  Apy westchnęła po czym cofnęła się kilka kroków i przeskoczyła nad górą złotego piasku, ale i tak przy lądowaniu zahaczyła czubkiem buta o jedną z piaskowych górek i chór dzwonków wypełnił tramwaj.  Grymas niezadowolenia pojawił się na jej twarzy a usta wygięły się w półksiężyc, kiedy mężczyzna z przodu  obrócił się na drugi bok, po czym  gwałtownie  otworzył oczy iż mierzył ją wzrokiem. Dziewczynie na chwilę przestało bić serce a ona sama zapomniała jak się oddycha. Kiedy mężczyzna uśmiechnął się,  i wymamrotał coś, na temat, że jest  podobna do jego córeczki,  czknął i znowu zasnął, April  odetchnęła z ulgą, po czym kucnęła i koniuszkiem palca musnęła  złote drobinki.  Do jej uszu dotarł melodyjny, harmonijny  ale wyjątkowo  cichy dźwięk. Ale tym razem nie były to dzwoneczki tylko lira.  Apy  uniosła brwi w akcie desperacji , bo poczuła się jeszcze bardziej głupio. Do tej pory wszystko dało się jakoś wyjaśnić, przemęczenie, zwidy,  problemy z oczami…. A teraz?  Starsze panie napadają ja w tramwaju, zamieniając się w jakieś wielkie wężowe monstrum, po czym po stuknięciu w głowę  nagle znikają a  na ich miejscu pojawia się grający piasek.
- Zwariowałam…-  mruknęła do siebie  i sięgnęła do torby, po czym wyciągnęła z niej pustą butelkę po piciu, którą miała w szkole i zgarnęła do niej trochę złotego proszku, który tym razem wydał czysty dźwięk basowej gitary.  Wstała otrzepała się i wyskoczyła z tramwaju, rumieniąc się na wietrze. Mruknęła  szybki słowo pożegnania konduktorowi i poszła w  stronę najbliższego przystanku, który znajdowała się na następnej przecznicy.  Nagle przeszła jej chęć na zadumę  i bycie samą, więc unikała  pustych i ciemnych uliczek  a na przystanek dotarła wraz z jakąś większą grupą osób, które trenowały jogging. Kamień spadł jej z serca, kiedy weszła do autobusu, skóry jechał pod jej dom i był wypełniony ludźmi aż  po brzegi.  Dziewczynie całe szczęście udało się jednak  znaleźć wolne miejsce w rogu, bo znów zrobiło jej się słabo i co rus oblewała ja fala potu. Westchnęła. Chciałaby wyciągnąć butelkę i przyjrzeć się złotemu piaskowi, ale  bała się zrobić to przy  wszystkich, dlatego podciągnęła nogi pod brodę, nie zważając na to, że ubrudzi butami siedzenie i wpatrywała się w ludzi, którzy w pośpiechu przechodzili przez ulice i wbiegali do różnych sklepów  by zrobić wieczorne zakupy. Po kilku przystankach, kiedy oglądanie ludzi za szybą ją znudziło  wyciągnęła z torby duży, oprawiony w bordowy materiał zeszyt A4 i zaczęła coś kreślić na dużej czyste stronie  papieru kredowego. Kiedy nie umiała się skupić, albo musiała  dać upust uczuciom robiła dwie rzeczy. Albo rysowała, albo  pisała opowiadanie na bloga. I jedno i drugie szło jej całkiem nieźle, wręcz  naprawdę dobrze, ale  była dość samokrytyczna by  docenić w pełni swoją pracę.  Kiedy  zabrała się  za wymazywanie twarzy niedoszłej  postaci,  ktoś położył jej  ciepłą rękę na ramieniu, a  ona  odruchowo podskoczyła przerażona. Gumka i ołówek potoczyły się gdzieś za siedzenie obok a szkicownik upadł na brudną podłogę.  April ściągnęła brwi i szykując w głowie najgorsze obelgi pod adresem  osoby, która była winna zgubieniu jej ulubionego ołówka  i  ubłoceniu stron z jej najlepszymi pracami, odwróciła się  wściekle fukając .  Zaniemówiła kiedy zobaczyła kto wciąż trzyma rękę na jej ramieniu i wciąż nieprzerwanie  biega wzrokiem po jej twarzy.

10 komentarzy:

  1. Bardzo fajna notka, Dawiec :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ty mój dobroczyńco komentując, Kowalska :3

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Sam jesteś beznadziejny -.-

      Usuń
    2. Dziesięcioletni beszczelu -.-

      Usuń
    3. Jak napiszesz lepiej Napaćkany Anonimie bez podpisu, to pogadamy :P

      Usuń
  3. Nooo zajebisty rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominacja do Liebster Awards
    http://lifedreamscometrue.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam wszystko *.*
    Świetne, niesamowite i poprostu mega! <3
    Miałaś świetny pomysł i potrafisz go napisać :)
    Czekam na nexta ;3
    Pozdrawiam i życzę weny ^.^

    OdpowiedzUsuń