piątek, 29 listopada 2013

Częśc V (:

Hej, hej tu znowu ja, Em:) Przyniosłam wam nowy rozdział i chciałam przeprosić, za to, że nie dodałam jej tydzień temu, ale wiecie,  premiera WPO ( <3 ) emocje  związane z filmem, wyciągnie z kina po skończonych napisach i wszystkie inne historie ;D
Zapraszam na nowy rozdział i...
Niech los zawsze wam sprzyja :3
_____________________________________________________________________




Wybiegła z kawiarni szybko  zakładają kurtkę.  Październikowe powietrze, które jakby z minuty na minutę się ochładzało, kłuło ją w płuca.  Dziewczyna czuła gulę w gardle i ciepłe łzy, które spływały jej po policzkach.  Pokłóciła się z przyjaciółkami  o coś co nie ma prawa bytu w normalnym świecie. Za każdym razem gdy o tym pomyślała, lub spojrzała w stronę kawiarni przechodząc  przez skwer niedaleko Langham Place na piątej alei, coś kłuło ją w sercu.  Przyśpieszyła kroku i  zacisnęła  piąstki, aż kostki jej pobielały. Wytarła łzy białą, wełnianą rękawiczką i poprawiał pasek torebki .
-  Lee weź się w garść. Wszystko powiesz im w poniedziałek,  jasne?  Może wezmą Cię za wariatkę i nie będą już chciały Cię znać, ale będziesz miała  czyste sumienie. – syknęła  smutno  sama do siebie i przepchała się przez tłum jakiś wieczornych turystów  z aparatami, które miały wielkie lampy błyskowe, po czym udała się w stronę przystanku tramwajowego.
  Podeszła do biletomatu  i kupiła tyle biletów, na ile było ją stać. Musiała jakoś odreagować, więc   stwierdziła, że poszwęda  się jeszcze trochę o mieście. Sama.  Wysłała mamie e-semesa, żeby się o nią nie martwiła i, że za niedługo wróci do domu. Po chwili  dostała zwrotną wiadomość od mamy              „ Dobrze, ale jak będziesz chora, i tak pójdziesz do szkoły”. Nieśmiało się uśmiechnęła czytając tą wiadomość po czym poprawiał szalik, tak by ten zakrywał większą część policzków i prawie cały nos.  Zimny podmuch wiatru  przygnał na peron prawie pusty, hipnotyzujący czerwony  tramwaj, który jechał w stronę  Trzydziestej Trzeciej, czyli dokładnie tam gdzie  mogła się sama poszwędać  i mieć pewność, że nie będzie tam nikogo kto będzie jej znany, więc niewiele myśląc wbiegła po kilku stopniach do starego tramwaju.  W środku wagonu pachniało stęchlizną  i spoconymi ciałami. Dziewczyna  jeszcze bardziej naciągnęła szalik na nos  i podeszła skasować bilet. Starsza pani, która siedziała całkiem z tyłu, cały czas ja obserwowała z pod swoich krzaczastych mlecznobiałych brwi, a pijany facet   siedzący z przodu, pochrapywał głośno. April   wbiła się w siedzenie plastikowego krzesełka( co nie było zbyt przyjemne), kiedy  tramwajem mocno szarpnęło i maszyna ruszyła.   Kiedy kołatanie ciut ustało, Ap zsunęła się z krzesła otoczyła ramionami  i  zaczęła rysować smutne miniki na zaparowanej szybie.  Nie miała ochoty myśleć, o tym co się stało w kawiarni, ani o tym co się stało z nią. Szczerze mówiąc nie miała ochoty na nic. Chciałaby tylko jutro rano obudzić się w swoim, własnym  łóżku, ale w innym mieście, stanie, albo najlepiej kraju.  I bez swoich dotychczasowych problemów. Odetchnęła z ulgą, kiedy w torbie znalazła paczkę chusteczek, którymi wysmarkała nos i wytarła łzy, po czym zamknęła oczy, ponieważ kiedy miała je zamknięta jakoś łatwiej jej było zebrać myśli.
Z namysłu  wyrwały ja dziwne odgłosy dochodzące z pod kół tramwaju.  Coś  zastukało, zaświstało i zaszeleściło, aż tramwaj stanął. Za oknem było już zupełnie ciemno  a dookoła wagonu kłębiły się obłoki pary.  Maszynista pośpiesznie wyszedł zza swej kotarki  mrucząc coś pod nosem i wyciągając ze schowka na bagaże   skrzynkę  z narzędziami. Po czym wyskoczył z tramwaju. Dziewczyna  przetarła oczy   i rozejrzała się dookoła, pijany mężczyzna nadal smacznie spał  na przednim siedzeniu a starsza pani… czy ona ma ogon?  April pośpiesznie odwróciła wzrok i usiadła wyprostowana.  Ostry ból przeszył jej kręgosłup, tak, że wygięła się w łuk.
- Nie, proszę, nie teraz… nie jeszcze raz… - wydyszała do siebie łapiąc się  za włosy i wciskając głowę między kolana, kiedy kolejna fala bólu oraz ziemnych dreszczy przeszła po jej ciele. Przez chwilę zapomniała jak się oddycha kiedy usłyszała za sobą przeciągły syk, a potem.. ból momentalnie zniknął. April odrzuciła włosy do góry i z pod siedzenia zerknęła  do tyłu, szukając źródła syku.
Spod  spódnicy staruszki wystawał gruby, soczyście zielony  i obślizgły ogon, w który były powbijane najróżniejsze rzeczy. Od zębów, przez noże kuchenne aż do  małych kamyczków.   Dziewczyna rzuciła szybki spojrzenie na twarz starszej pani, która nagle  się rozciągnęła i pozieleniała.  Kobieta zamrugała kilka razy  a ciemne źrenice wypełniły całą powierzchnie oka, po czym mlasnęła kilka razy szczęką i nagle oczą dziewczyny ukazały się długie zakrzywione kły. April odwróciła wzrok  udając, że wiąże buta  po czym normalnie usiadła jakby  nic przed chwila nie widziała.
- Nie patrz tam. Nie patrz tam. To zaraz minie. To tylko zwidy. –szepnęła i zagryzła  mocnej wargi.  Spojrzała w bok by czymś się zająć. Przed oczami miała  swoje odbicie. Na policzkach pojawiały się wielkie nakrapiana rumieńce, które jeszcze bardziej podkreśliły duże piegi przypominające pieprzyki w dość charakterystycznych miejscach. Napuszone,  gęste  i ciut lokowane włosy, które ledwo sięgały do ramion  posklejały się w strąki i wyglądy, na dość przylizane, a duże wory, które były ciemne, tak jak same oczy kontrastowały z   jasnymi  częściami skóry, które  nie oblały się rumieńcem.  Widziała twarz już  tysiące razy, więc teraz  nie zainteresowała ją za bardzo, szczególnie, że kątem oka dostrzegła jak starsza pani zaczyna sama gryźć swój własny ogon, ale kiedy dziewczyna odwróciła się  o jeden milimetr  w tył staruszka puściła go i podniosła zakrwawioną twarz, a czarne ślepia utkwiły wzrok w gardle dziewczyny. Kobieta zsunęła się z krzesła i ciężko opadła na podłogę, turlając  się kilka cali w lewo, po czym  podparła się na łokciach, spięła  barki i  przygotowała się do skoku.  Kiedy staruszka odbiła się od podłogi,  uśmiechnęła się diabolicznie ukazując  białe kły  i wyciągnęła do przodu ręce z zakrzywionymi pazurami.  Dopiero w ostatniej chwili dziewczyna zrozumiała co się dzieje,  a wraz z tym olśnieniem dotarła do niej także nowa dawka adrenaliny. Złapała  swoją torbę za pasek i wstając, z całej siły uderzyła nią  kobietę w szczękę, po czym wymierzyła  kopniaka w brzuch.  Postarała się to zrobić jak najlepiej, korzystając z rad, które zapamiętała z wakacyjnego kursu                         take-wondo.   Potwora upadała na drugi rząd krzeseł, po przeciwnej stronie nieco oszołomiona. W tym samym momencie   dziewczyna poczuła ból, porównywalny do uczucia jakby ktoś wbił jej kilkadziesiąt szpilek w udo, było to najprawdopodobniej tym, ze źle kopnęła, ponieważ powiedzmy sobie szczerze, nie umiała zawodowo kopać.  Starsza pani pokręciła głową z dezaprobatą i oblizała się długim językiem po brodzie, po czym, ku zdziwieniu dziewczyny wypluła na podłogę ząb.  Potwora syknęła coś co brzmiało jak : „Muszla, majonez, kijanki”,  i ponownie rzuciła się na dziewczynę, która  nie była w stanie tym razem  odeprzeć  ataku.  Starsza pani sprytnie objęła ją jedną łapą w pasie, a drugą podciągnęła za fragment koszulki  i przywaliła do szyby.  Kiedy twarz staruszki niebezpiecznie zbliżyła się do twarzy dziewczyny,  kostki piąstki, którymi potwora przytrzymywała ją w górze zaczęły nie mile ją uciskać i przeszkadzać w oddychaniu.  April  kątem oka zauważyła jak potwór bierze z tyłu za plecami zamach celując prosto w…. jej krtań.  Zaczęła krzyczeć  i wierzgać nogami, ale to nic nie dawało, uścisk potwora był za silny, a za każdym razem kiedy dziewczynie udało się kopnąć kobietę gdziekolwiek, ta wydawała z siebie zduszony jęk, który chyba miał pełnić rolę pogardliwego śmiechu.
- Nie umrę z ręki jakieś pokręconej starszej pani!- krzyknęła i opluła twarz potwora po czym z całej siły uderzyła go czołem w głowę. I nagle , każdy ucisk zelżał a April  ledwo trzymając  się na nogach  osunęła się na krzesło  i przymknęła oczy.  Wszystko dookoła niej się kręciło i czuła się tak, jakby ktoś wyssał z niej całe życie. Pomimo to, że była zbyt męczona żeby myśleć przez jej głowę przelatywało tysiąc myśli, chociaż jedna  ukazywała się za często: Co się właśnie stało?
Dziewczyna podniosła  z trudem  jedną powiekę, by zobaczyć, czy potwora nie leży  obok nie przytomna i ma czas na ucieczkę, ale  w tramwaju był tylko pijany mężczyzna, który nadal spokojnie pochrapywał z przodu przedziału.  Przetarła oczy, by sprawdzić czy wzrok jej nie zwodzi, ale jednak nie. Wokół  nie było zdanej starszej osoby. April podniosła się  i naciągnęła kurtkę i  aż włosy stanęły jej dęba kiedy usłyszała przytłumiony dźwięk  setek, a może nawet i tysiące małych… dzwoneczków?
 Podciągnęła  torbę do góry, gna wypadek gdyby za chwilę w akcie ratunku miałaby się  nią zasłonić i ściągnęła brwi by wyglądać na groźniejszą. Choć teraz pewnie wyglądała bardziej jakby uciekła z wędrownego cyrku dla  fretek albinosów.  Rozejrzała się jeszcze raz po tramwaju i  spojrzała za okno.  Z jednej strony  maszynista  sprawdzał coś w obwodach elektrycznych  a z  drugiej jakaś młoda dziewczyna szła z psem słuchając muzyki przez słuchawki. Kawałek dalej  jaką kobieta w wieku jej mamy zamykała sklep z włoska odzieżą z importu. Nikt jej nie obserwował, nikt na nią nie patrzył, nikt nie zwrócił uwagi na to, co się przed chwilą stało.  April stała  oniemiała przestępując z nogi na nogę i rzucając kilka niecenzuralnych słów pod nosem  na temat babci-potwora, poczekała jeszcze chwilkę, aż  świat  w ogóle przestanie się ruszać  i nabierze właściwych barw, po czym zrobiła krok do przodu.
Dzwoneczki.
- O cholera jasna…. -  zaklęła kiedy spojrzała w dół.  Dookoła jej stóp  było pełno złotego proszku, który przy każdym poruszeniu się, choćby najmniejszej drobinki należącej do całej  złotobarwnej zgrai  wydawał dźwięk świątecznych dzwoneczków.  Apy westchnęła po czym cofnęła się kilka kroków i przeskoczyła nad górą złotego piasku, ale i tak przy lądowaniu zahaczyła czubkiem buta o jedną z piaskowych górek i chór dzwonków wypełnił tramwaj.  Grymas niezadowolenia pojawił się na jej twarzy a usta wygięły się w półksiężyc, kiedy mężczyzna z przodu  obrócił się na drugi bok, po czym  gwałtownie  otworzył oczy iż mierzył ją wzrokiem. Dziewczynie na chwilę przestało bić serce a ona sama zapomniała jak się oddycha. Kiedy mężczyzna uśmiechnął się,  i wymamrotał coś, na temat, że jest  podobna do jego córeczki,  czknął i znowu zasnął, April  odetchnęła z ulgą, po czym kucnęła i koniuszkiem palca musnęła  złote drobinki.  Do jej uszu dotarł melodyjny, harmonijny  ale wyjątkowo  cichy dźwięk. Ale tym razem nie były to dzwoneczki tylko lira.  Apy  uniosła brwi w akcie desperacji , bo poczuła się jeszcze bardziej głupio. Do tej pory wszystko dało się jakoś wyjaśnić, przemęczenie, zwidy,  problemy z oczami…. A teraz?  Starsze panie napadają ja w tramwaju, zamieniając się w jakieś wielkie wężowe monstrum, po czym po stuknięciu w głowę  nagle znikają a  na ich miejscu pojawia się grający piasek.
- Zwariowałam…-  mruknęła do siebie  i sięgnęła do torby, po czym wyciągnęła z niej pustą butelkę po piciu, którą miała w szkole i zgarnęła do niej trochę złotego proszku, który tym razem wydał czysty dźwięk basowej gitary.  Wstała otrzepała się i wyskoczyła z tramwaju, rumieniąc się na wietrze. Mruknęła  szybki słowo pożegnania konduktorowi i poszła w  stronę najbliższego przystanku, który znajdowała się na następnej przecznicy.  Nagle przeszła jej chęć na zadumę  i bycie samą, więc unikała  pustych i ciemnych uliczek  a na przystanek dotarła wraz z jakąś większą grupą osób, które trenowały jogging. Kamień spadł jej z serca, kiedy weszła do autobusu, skóry jechał pod jej dom i był wypełniony ludźmi aż  po brzegi.  Dziewczynie całe szczęście udało się jednak  znaleźć wolne miejsce w rogu, bo znów zrobiło jej się słabo i co rus oblewała ja fala potu. Westchnęła. Chciałaby wyciągnąć butelkę i przyjrzeć się złotemu piaskowi, ale  bała się zrobić to przy  wszystkich, dlatego podciągnęła nogi pod brodę, nie zważając na to, że ubrudzi butami siedzenie i wpatrywała się w ludzi, którzy w pośpiechu przechodzili przez ulice i wbiegali do różnych sklepów  by zrobić wieczorne zakupy. Po kilku przystankach, kiedy oglądanie ludzi za szybą ją znudziło  wyciągnęła z torby duży, oprawiony w bordowy materiał zeszyt A4 i zaczęła coś kreślić na dużej czyste stronie  papieru kredowego. Kiedy nie umiała się skupić, albo musiała  dać upust uczuciom robiła dwie rzeczy. Albo rysowała, albo  pisała opowiadanie na bloga. I jedno i drugie szło jej całkiem nieźle, wręcz  naprawdę dobrze, ale  była dość samokrytyczna by  docenić w pełni swoją pracę.  Kiedy  zabrała się  za wymazywanie twarzy niedoszłej  postaci,  ktoś położył jej  ciepłą rękę na ramieniu, a  ona  odruchowo podskoczyła przerażona. Gumka i ołówek potoczyły się gdzieś za siedzenie obok a szkicownik upadł na brudną podłogę.  April ściągnęła brwi i szykując w głowie najgorsze obelgi pod adresem  osoby, która była winna zgubieniu jej ulubionego ołówka  i  ubłoceniu stron z jej najlepszymi pracami, odwróciła się  wściekle fukając .  Zaniemówiła kiedy zobaczyła kto wciąż trzyma rękę na jej ramieniu i wciąż nieprzerwanie  biega wzrokiem po jej twarzy.

piątek, 15 listopada 2013

Część IV :)

1.Dziękuję za komentarze- poważnie. Nawet nie wiecie jak  motywują :P
2. Zauważyłam kilka literówek, w ostatniej notce, przepraszam c;
3.  Przepraszam was za błędy w dzisiejszej notce, mam gości cały weekend i miałam urwanie głowy cały tydzień, nie miałam czasu na poprawki :))
Miłego czytania:)
_______________________________________________________________________________


***
Znów stała w nowym gabinecie pielęgniarki, w swojej szkole.  Do jej nozdrzy dotarł zapach chloru i denaturatów, od którego było jej nie dobrze. Prawą ręką uciskała lewe ramię, ponieważ, przed chwilą dostała w nie szczepionkę.  Trochę  kręciło jej się w głowie, więc oparła się wolną ręką o pielęgniarską  kozetkę.
- Proszę pani? Mogę prosić o cos do picia?- zapytała drżącym głosem, szkolną pielęgniarkę. Młoda kobieta miała  na sobie różowy uniform, a usta posmarowane za dużą warstwą  czerwonej szminki. Krótkie blond włosy miała idealnie upięte pod lekarską czapeczką. Pielęgniarka posłała jej lodowaty i sztuczny uśmiech, zaciskając przy okazji mocno szczękę.
-Wybacz skarbie, ale nic nie mam. A teraz wyjdź proszę, inne dzieci czekają. -  zaświergotała  z ironią wysokim głosikiem  i wskazała  drzwi  ręką, na której widniał  wielki brylantowy pierścionek. April westchnęła i  wolno podeszła do drzwi. Przejechała ręką po zimnej, metalowej klamce, po czym ją nacisnęła. Kiedy przekraczała próg   uderzył w nią zapach potu i szkolnych kanapek. Złapała się za skronie i delikatnie  je masując zamknęła drzwi po czym  usiadła na najbliższej ławce.  Naprzeciwko niej, koło okna  stał nowy chłopak z jej klasy podpierając się o parapet.  Był strasznie chudy, chodź wydawało się dobrze umięśniony. Miał chorobliwie białą cerę, która kontrastowała z jego kruczoczarnymi włosami, które opadały mu na twarz.  Ciemne doły pod oczami jeszcze bardziej podkreślały jego intensywne zielone oczy. Miał na sobie szarą  opinająca koszulkę  i granatowe dżinsy a  z szyi zwisały mu nieśmiertelniki. Dziewczyna wzięła  głęboki wdech  i wysiliła się na uśmiech. Ten chłopak wyglądał, jak jej ulubiona postać,  Nico Di Angelo   z powieści Ricka Riordana o Herosach i półbogach. Zamknęła na chwilę  oczy i odchyliła głowę, bo tak jej się łatwiej oddychało. Kiedy znów podniosła powieki, okazało się, że chłopak na nią patrzy.  Był nawet niczego sobie, można powiedzieć, że  jest nawet dość pociągający. „On Ci się wcale nie podoba Lee, weź się w garść  kobieto!” powiedziała sama do siebie w myślach i odwróciła wzrok. Po chwili w myślach skomentowała  jeszcze to, że chłopak jest podejrzany, najprawdopodobniej pije i pali, pewne jest także starszy i  powinna wybić go sobie  z głowy. Tak. To by było dobre rozwiązanie, szkoda, że nie poskutkowało. April odwróciła wzrok. Dziś pierwszy raz zobaczyła chłopaka w szkole, nie przedstawił się na pierwszej lekcji, nauczyciele tez o nim nic nie mówili i w sumie nic o nim nie wiedziała. Tak, to był kolejny, słuszny argument by zapomnieć o jego bosko zielonych oczach, które na pewno wcale jej nie interesowały i na pewno  nie były aż tak boskie.  Coś zamrugało i zalśniło, dziewczyna znowu powróciła dyskretnie wzrokiem do chłopaka. Niepewnie przetarła oczy nadgarstkiem. Czy ona zaczynała mieć jakieś urojenia?  Popadała w paranoję? Znów przetarła oczy, dla pewności. Nie, on naprawdę świecił. Od jego postaci odchodziły czerwone promyki, które na końcówkach były zabarwione na czarno. Nagle  poczuła tępe pulsowanie w  głowie.
„Czy na jego ramieniu siedzi… łasiczka?”  pomyślała. Rzeczywiście dookoła szyi, na jednym i drugim ramieniu wyciągało się zwierzątko, które przypominało łasiczkę, albo bardziej jakąś hybrydę kuny.  Zwierzę  miało długi, chudy ogon zakończony soczyście czerwoną kitą. Z przednich i tylnych łap   wystawały  pazury, które grubością i długością przypominały  moje palce wskazujące.  Przednia część ciała okalała, grubsza fala futra niż na tylnych częściach. Przy szyi hybrydy sierść stworzyła coś w rodzaju  pomarończwo-czerwonego kołnierza. Z czubka głowy odchodziły po dwie pary rogów  z obydwu stron. Z pyska wystawały  kły, które miały na oko z piętnaście, czy dwadzieścia centymetrów. Zwierzę chyb spało, lub odpoczywało, bo miało zamknięte oczy  a jego klatka piersiowa delikatnie się unosiła i opadała. Chłopak sięgnął ręką i pogłaskał zwierzaka po głowie, po czym odwzajemnił spojrzenie, ponieważ  chyba przeczył, że dziewczyna go obserwuje.  
Chłopak uśmiechnął się jak  seksowny psychopata – jak to potem określiła, we własnej głowie.  Niezwykle pociągający psychopata”, pomyślała z uśmiechem, a niespodziewana fala ciepła oblała jej ciało.
April wstała i pomrugała kilka razy. Obraz  się zamazał  a świat na zmianę łapał i tracił ostrość. Dziewczyna na chwilę zapomniała  jak się oddycha, a potem tępy ból przeszły jej kręgosłup.  Ostatnie co poczuła to, to, jak ktoś zimnymi  dłońmi łapie ją w pasie i woła o pomoc. Dalej już nic nie pamiętała.  Straciła przytomność.
***
April usłyszała jakieś zduszone głosy, tak jakby ktoś mówił do niej przez wodę. Przed oczami cały czas miała biały kolor, ale przynajmniej była pewna, że oddycha. Ktoś trzymał ją za rękę i cicho płakał.
- Dzwonić po kartkę? – odezwał się  jakiś damski głos.
-Nie, nie ona zaraz.. nie jest wszystko w porządku, jej często się to zdarza. – powiedział kolejny damski głos, który był dość  roztrzęsiony. „Jeżeli taki w ogóle może być głos” – pomyślała   a świat powoli zaczynał nabierać barw. Musiała kilka razy mrugnąć, żeby wszystko  miało taki sam kształt i kolor jak wcześniej.  Koło niej kucały Ella, Terliy  oraz Pani Colbert. Nad nią stała Marina trzymając słuchawkę, na której był już wybrany numer pogotowia.  Na twarzach całej czwórki  pojawił się  wyraz ulgi. Mysza otarła łzy, które spływały jej  po policzku, a pani Colbert zacmokała z dezaprobatą i powoli wstała.
- No, no kochana. Chyba powinnam zadzwonić do twoich  rodziców, żeby poszli z tobą na badania, bo tak być nie może. Cały czas mi tu mdlejesz albo masz jakieś odloty!- pokiwała palcem wskazującym w moja stronę-  Na stole  masz ciepłą zupę, i nie wyjdziesz mi  stąd dopóty, dopóki, nie będę pewne, że nie odlecisz mi gdzieś na mieście!-  dokończyła, i mówiąc do siebie pod nosem  coś o odstraszaniu klientów poszła  w stronę barku, a  za nią  grzecznie poczłapała Marina.  Ella dźwignęła się na nogi  i pomogła wstać przyjaciółce. Mysza z kolei posadziła ją na krześle i podsunęła talerz z gorącą zupą  grzybową i świeżo wypieczonymi grzankami.  Kiedy wszystkie trzy usiadły  zapadła niezręczna cisza.
- Dziękuję.- wyszeptała cicho Apy. Zakładając napuszone brązowe loki za ucho.
- Nic się nie stało, ale nie rób więcej takich akcji. – powiedziała Ella – to źle wpływa na Myszę. – powiedziała żartobliwie i kiwnęła w stronę przyjaciółki. April sięgnęła po łyżkę i  nabrała trochę zupy, po czym wsadziła ją do ust. Naprawdę chciałaby się delektować ulubionym smakiem, ale cóż, nie był w stanie nawet przełknąć śliny a co dopiero łyżkę ciepłej zupy.   Jadły  w ciszy. Ella z prędkością światła pochłonęła zupę i sałatkę, tłumacząc się nie zjedzeniem obiadu. Terliy  na zamianę  popijała herbatę i kąsała ciasto. Kiedy wszystkie zjadły, April odchrząknęła.
-Nie wydaję wam się, że ten nowy jest… dziwny?-  „ I  nieziemsko powalający? I chyba właśnie znalazłam kolejną ofiarę gry w
„bardzo-mi-się-podobasz-ale-do-ciebie-nie-zagadam”!   dopowiedziała w myślach.   Miała nadzieję, że to co powiedziała na głos nie uraziło jej przyjaciółki, przez dłuższą  chwilę zastanawiała się jak ubrać, tą myśl w słowa by nie oczernić chyba pierwszej sympatii  Myszy.  Terliy cicho jęknęła. Było jasne, że nie chce poruszać tego tematu, jednak dziewczyna musiała podzielić się z przyjaciółkami swoimi odczuciami. Ella tylko uniosła brew, i  nastawiła  uszu.
April wzięła głęboki oddech.  Jak ma im powiedzieć o mgle? O haintingach i  zamianie ciał? I jak ma to powiązać z nowym chłopakiem, którego nawet nie zna imienia?
Wyjdzie na idiotkę jak powie prosto z mostu :  „No wiecie, czasem widzę takie promyczki, wokół ludzi, dowiaduje się przez to jakie mają zamiary. Czasem tez słyszę głosy w głowie, albo ni stąd ni  zowąd  każdy ma swojego pokemona-przyjaciela, z którym się nie rozstaję. Potrafię też spojrzeć w czyjeś myśli i jak dotknę jakiegoś  zadania na sprawdzianie, to znam odpowiedź, super, co nie? No i uważam, że ten nowy ma  z tym związek.  I tak teraz on mi się podoba, a nie Paul, ale spoko, Terliy pierwsza go zaklepałaś! Ej, no co? Nie jestem na haju!”
Skrzywiła się gdy o tym pomyślała.  Dziewczyny uznają ją za kogoś niepoczytalnego, po czym zaprowadzą ją do pielęgniarki, a tam wie Bóg, co się będzie działo.  Czuła jednak, że musi się z kimś tym podzielić. I, że ten chłopak, naprawdę jest z tym powiązany, jakkolwiek  dziwnie to brzmiało. A może jej odczucia, może były bezpodstawne i bez sensowne? Co jeżeli okazało by się, że to naprawdę tylko z przemęczenia?  Nie. Nie mogła nikomu o tym powiedzieć, nawet przyjaciółkom. Wzięła  głęboki oddech. Musiała powiedzieć coś innego, niż to,  czym zamierzała się z nimi podzielić. Dobrze, że była królową migania się od wszystkiego.
- No wiecie co mam na myśli…- zaczęła z udawanym spokojem, jakby rozmawiały o ocenie z najbanalniejszego sprawdzianu, a nie  o chłopaku, który nosi na ramionach kolorową hybrydę kuny-   Jest starszy, pewnie nie zdał.  Terliy, chcesz być z kimś kto nie zdał? Tak, sądziłam! – odpowiedziała sobie, nie czekając na reakcje.  Powoli zaczynała nadmiernie gestykulować, co miała w zwyczaju, i co oczywiście było oznaką tego, że się nakręcała -  Zresztą popatrz  jak on się zachowuje,  do nikogo się nie odzywa, znika gdzieś na całe przerwy,  nauczyciele go nie pytają, jego nawet nie ma na liście obecności! Terliy, my nawet nie znamy jego imienia! – zaświergotała   nienaturalnym dla siebie, wysokim głosem -  Uważam też, że wygląda mi na typa do naszej szkolnej, elitki kiblowej.- Zakończyła  cmokając z dezaprobatą  i zaplatając palce pod brodą.  „Elitka kiblowa”  jak to zwykła mawiać April, była  to  elita szkoły. Ale nie ta, która słynie z wielkich domów, najlepszych ocen, bogatych rodziców, nowych autach na coroczne urodziny, silnych i umięśnionych chłopców-sportowców  i ślicznych twarzyczek, tylko z ludzi, których każdy znał, przynajmniej z widzenia i nawet jeżeli był z nimi w roczniku, czuł przed nimi wewnętrzny lęk.  Nie dlatego, że chodzili na siłownie i pakowali,  tylko dlatego, że osoby te, a zawłaszcza i szczególnie dziewczyny, były  w stanie wgnieść każdego w ziemię. Ośmieszyć na oczach wszystkich, puścić nieprzyjemną plotkę,  albo  wciągnąć do łazienki  i kazać wciągać dym z papierosa  nieznanego pochodzenia.  Taki jej się wydawał nowy chłopak.  Był ładny, fakt, może była nim nawet zauroczona. Ale jego spojrzenie oraz  lekko, ale, za to dobrze umięśnione mięsnie, włosy opadające na twarz, ciemne krążki  pod oczami i mała blizna nad lewym łukiem brwiowym,  przyprawiały ją o dreszcze.
 Po twarzy Terliy przemknął cień zażenowania a następnie… Czy ona patrzyła na April z podziwem, tak jakby sama  nie umiała wymyślić podobnej tezy? Naprawdę  sama  na to nie wpadła? Dziewczyna zaśmiała się w duchu.  Kiedy nieśmiała przyjaciółka otworzyła usta, by coś odpowiedzieć,  Ella podniosła dwa palce na wysokości swojej twarzy i zatoczyła nimi koło w powietrzu, by zwrócić na sobie ich uwagę.
- Po pierwsze, Terliy – przekrzywiła głowie delikatnie  w lewo, w stronę przyjaciółki- ona ma trochę racji. Nic o nim nie wiemy. Na litość boską! Nie wiemy, nawet jak ma na imię, ja bym na twoim miejscu trochę poluźniła wodzy.  Szkoda, że nasza kochana Myszka, zakochała  się pierwszy raz w osobie takiej, jak on. – powiedziała  lekko kręcąc głową, po czym odwróciła się do drugiej przyjaciółki – Po drugie, Apirl  nie musisz jej,  w pewnym sensie… dołować? Tak, to chyba odpowiednie słowo.  Widać, że się dobraliście, nie musisz teraz wymyślać. Po prostu to powiedz, okay?  Myślę, że Mysza to zrozumie. – zakończyła z nutką irytacji w głosie.
April patrzyła na nią z niedowierzeniem. Nic nie zrozumiała z tej wypowiedzi.
- O co Ci…- nie dokończyła. Ella  wyprzedziła  ją, kręcąc palcem.
- Posłuchaj, widać, że o on Ci się podoba, a ty podobasz się jemu, odpuść sobie teraz te bajeczki dobrze? To całe gadanie o tym, z eon jest zły i beznadziejny.  Widzę jak cały czas  się na Ciebie gapi, i widzę też, jak ukradkiem na niego patrzysz. Przyznaj się. -  Ella wycelowała w Apy  łyżeczkę od herbaty.  April zmarszczyła brwi,  robiła tak zawsze gdy znalazła się  w nie komfortowej sytuacji. Dobrze, nowy chłopak  był ładny, i hipnotyzujący.  Ale nie była w nim zadurzona! Fakt, przyciągał uwagę i uważała go za naprawdę przystojnego chłopca, ale bez przesady!  Zresztą jak miała się nie patrzeć, skoro  ten dziwny futrzak na jego ramieniu nie dawał jej  spokoju?  Zawsze gdy patrzyła w jego stronę, liczyła na to, że go nie będzie a jego właściciel nie będzie dziwacznie świecił!
Krew napłynęła jej do twarzy i stała się lekko purpurowa.  Westchnęła by całe napięcie z niej uszło. Powiedzmy, że się  po części udało.
- Posłuchajcie, to wcale nie tak jak myślicie. – zaczęła po dłuższej chwili milczenia, swoim napiętym, ale monotonnym tonem, który skrywał  wszystkie  uczucia.    Otworzyła usta by powiedzieć coś jeszcze, ale Terliy niespodziewanie wstała i wsparła się rękoma na stole.
-  Jak to nie?- wybuchła, tak jak nigdy dotąd- April, błagam, choć raz powiedz prawdę, nigdy jej nie mówisz, jeżeli chodzi o sprawy sercowe. – zamilkła,  a potem znów wybuchła -  Albo nie.  Nic nie mów. Nie chcę słyszeć kolejnego „on mi się nie podoba” by potem za tydzień usłyszeć zaprzeczenie tego, co powiedziałabyś za chwilę. Zawsze. We wszystkim. Musisz. Być. Lepsza.  To zawsze ja mam Ci ustępować, nawet jeżeli, nie jest to w moim interesie. – powiedziała przez zaciśnięte zęby, po czym opadła na krzesło, tak jakby to co powiedziała, było dla niej bardzo męczące.  Po przetarciu twarzy dłonią, odpowiedziała  już swoim cichym, drżącym głosem- Proszę Cię Ap. Powiedz prawdę, nie będę miała Ci przecież tego za złe. -  Terliy  wysiliła się nawet na szczery uśmiech.  Nagle dookoła rozbłysły  długie zielone promyki. Ostry ból przeszył ciało  April.  Dziewczyna jednak skupiła się na piąstkach i zacisnęła je jeszcze mocnej by nie krzyknąć. Popatrzyła na przyjaciółkę z pod burzy napuszonych włosów.
„Ma szczere intencje, ale  jest nieustępliwa, nie uwierzy”   Usłyszała z tyłu głowy. Łzy napłynęły jej do oczu a w gardle poczuła wielką gulę. Parsknęła w myślach i odpyskowała; „No co ty?”. Nie mogła im powiedzieć. Nie. Nie. Nie.   Zresztą sama przed chwilą usłyszała, od jakiegoś dziwnego głosu, który uparcie nie chciał wyjść z jej głowy, że tak się nie stanie.  Wstała gwałtownie chwytając w rękę swoją torebkę i zasunęła z piskiem krzesło.  Ciepłe łzy spływały jej po policzku.
- Myślicie, że nie chciałabym wam powiedzieć prawdy? Cholera, naprawdę  tak myślicie?  Naprawdę mnie macie za taką podłą, głupią zdzirę? -  w tym momencie uznała, ze użycie tego słowa wydaje  się adekwatne do sytuacji. Używała go tylko wtedy jak ktoś wyprowadził ją  mocno z równowagi, ale nigdy nie sądziła, że będą to jej własne przyjaciółki. Otarła ręką  policzek  i pociągnęła nosem.- Mogłabym wam powiedzieć, ale… i tak byście mi nie uwierzyły. N I G D Y.- powiedziała nagle ściszając głos. Wzięła w rękę kurtkę, która dotychczas  zwisała bezwładnie z oparcia krzesła, po czym wybiegła  z kawiarni, ocierając ręką słone łzy.

piątek, 8 listopada 2013

Część III


Ogłoszenia parafialne ;3
Poprawiłam kolejne rzeczy na blogu według waszych sugestii, dziękuję:)
1. Zapraszam do zakładki : | LBA  i Inne | tam możecie trochę po spamować, ale proszę najpierw  przeczytać punkt "2":)
2. Teraz możecie dodawać komentarze, bez posiadani konta Google! Przypominam jednak, ze niecenzuralne i nie uzasadnione komentarze będą usuwane:)
3.  Nowe mp3 - mam nadzieję, ze przypadnie wam do gustu nowa play-lista, ponieważ tamtą niestety (przez przypadek)  osunęłam xd
4. Przypominam, że plagiat jest zabroniony ( Serio? Dwie notki i już mnie kopiujecie?)  Przez to, nowe "zabezpieczenie"
5. Dziękuję wszystkim za komentarze i obserwacje, jesteście kochani :3

A teraz zapraszam na  notkę:) Jeżeli uzbiera się  ok. 17 komentarzy to dodam,  w poniedziałek mały bonusik  w formie kontynuacji dzisiejszej notki:) Dziś tego nie zrobię, bo co za dużo to nie zdrowo:)



________________________________________

***
April Lee i jej dwie najlepsze przyjaciółki: Terliy Murner  oraz Ella Humphrey  siedziały w małej kawiarni „LiLaLou”, przy dużym trzyosobowym drewnianym stole  z czerwonym pledem,  przyglądając się uważnie przechodnią na małym skwerze  niedaleko Langham Place na piątej alei w Nowym Jorku.  Początkująca kelnerka Marina, ; jakaś dalsza rodzina starszej pani Colbert do, której należała kawiarnia,  podeszła do nich i niechlujnie rzuciła na stół  trzy ozdobne karty menu, cmokając przy tym ustami pomalowanymi na intensywny  bordowy kolor, po czym ruszyła w stronę  barku machając swoimi ciemnymi włosami związanymi w wysoki kucyk.  Białe ściany  kawiarni, dużo starych lamp w stylu francuskim,  małe   wazoniki z pękatymi  różowymi bukiecikami oraz ukochany zapach  imbirowych ciasteczek  z cytryną, sprawiały, że April uwielbiała tu przychodzić. Kawiarnia należała do jednych z jej ulubionych miejsc.  Ze starego radia  z lat 60’tych  cicho sączył się Jazz a  para  zakochanych, która siedziała pod wielkim obrazem na ścianie z tyłu kawiarni, cicho  chichotała.
 Dziewczyna  wrzuciła  piórnik z NICI   i notatnik z okładką w arbuzy do swojej  granatowej listonoszki   z firmy  Mullberry , od włoskiego projektanta, którą tata  przywiózł jej z delegacji w Europie, po czym rzuciła ją pod nogi stołu. Terliy Murner zwana także Myszą, przez  kolor jej włosów, oczu i cery, których wprost nienawidziła, uśmiechnęła  się pogodnie do  April  i podsunęła jej jedną z trzech kart.  Mysza   miała  spięte włosy w luźnych kok, a w uszach skromne  i malutkie srebrne kolczyki.  Na chudych kolanach, które wyglądały jakby były to same kości  trzymała czarny toczek, co oznacza, że zjawiła się tutaj zaraz  po treningu jazdy konnej.  Chude palce z niebieskimi  paznokciami szybko kalkulowały  karty menu, a bransoletka  z inicjałami  jej mamy   błyszczała w świetle małej lampki na parapecie. Dochodziła szósta a na dworze  powoli się ściemniało. Z  zamyślenia wyrwała  ją Ella Humphrey,  trącając ją łokciem w bok. Z nią April znała się dłużej niż z Myszą, bo już od drugiej klasy.   Ella, wydawałoby się uczennica idealna i  wielka świętoszka. Prawda była jednak inna. Dziewczyna bywała  zapraszana na wszystkie imprezy u  licealistów, chociaż ani  się z nimi nie przyjaźniła, ani  nie należała do elity szkoły.  Miała okrągłą twarz i pulchne policzki  oraz zbyt duże i zbyt różowe usta. Na delikatnych czarnych lokach pysznił się stos granatowych pasemek, odnawianych co roku w każde wakacje a na czole, pod grubą warstwą pudru kryło się kilka pryszczy.
- I co Apy? Gadałaś z nim?- powiedziała Ella  puszczając do niej oko.  April tylko wzruszyła ramionami i nagle zaczęła wykazywać  wielkie zainteresowanie  swoimi bransoletkami, które nawiązywała do jej ulubionych książek.
-Dobrze wiesz, że on mi się już wcale nie podoba – odburknęła  i poluźniła trochę bransoletkę z fioletowych sznureczków, do których był przywiązany  Kosogłos  z trylogii Suzanne Collins. – Zresztą proszę Cię, ja go nawet nie znam. Ile razy mam wam powtarzać, że  jestem w nim zauroczona, a nie zadurzona?- powiedziała poirytowana.  Temat Paula   Fromera, od kilku miesięcy był dla niej tematem tabu.  Był jednym z tych chłopaków, którzy April bardzo się podobali, ale nigdy by się do nich nie odezwała. Nie dlatego, że jakoś bardzo się wstydziła (szczególnie, że do nieśmiałych osób raczej nie należała…)  ale dlatego, że po prostu nie chciała nic  z tym zrobić. Zresztą zraziła się do niego, po pewnej dziwnej sytuacji, która  miała miejsce  podczas wakacji przed ósmą klasą.  Było jeszcze kilku chłopców, którzy wyglądem  jej bardzo imponowali, ale jak później doszła do wniosku o Paulu, wspominała zdecydowanie za często, zresztą jak niedawno doszła do wniosku wcale jej się nie podobał. Chociaż gdyby teraz by o tym poinformowała przyjaciółki, pewnie by jej nie uwierzyły.   April przewróciła nostalgicznie  oczami i otworzyła swoja kartę dań.  Ella, zarobiła to samo, cmokając z dezaprobatą.
- Zauroczona, czy zadurzona, co za różnica? -  prychnęła  zdegustowana. – Musisz znaleźć kolejną ofiarę swojego : „bardzo-mi-się-podobasz-ale-do-ciebie-nie-zagadam” – w tym momencie zakreśliła w powietrzu  cudzysłowie- bo inaczej, znowu będziesz tematem numer jeden w naszym roczniku. – dokończyła odgarniając włosy z twarzy.  Ap puściła tą uwagę mimo uszu  i zwróciła swoją uwagę  na Terliy, która  po przeciwnej stronie stołu zaczęła się niemiłosiernie  wiercić  na krześle.
-Wiecie, kto jest ładny?- zapytała cicho, a w jej oczach pojawił się  nieznany  dotąd błysk-  Ten nowy. – zakończyła wygładzając bluzkę i delikatnie się rumieniąc.  April patrzyła na nią przez chwilę z niedowierzeniem i skrytą ironią, ale potem zaśmiała się głośno i zakryła usta dłonią.
- O N     C I     S I Ę    P O D O B A! -  powiedziała z uśmiechem  dokładnie akcentując każdą literę                       – O mój Boże! Naszej Terliy pierwszy raz w życiu się ktoś podoba!- po czym wybuchła szczerym śmiechem. April wprost uwielbiała rozmawiać na temat uczuć i związków  innych ludzi, mogłaby na to poświęcić całe popołudnie.  Ella poklepała  Myszę po ramieniu  i posłała April spojrzenie, którego nie była w stanie zinterpretować.  Terliy wzruszyła ramiona jakby nigdy nic.
-Tylko błagam, Apy nie drąż tematu, masz za długi język. Dobrze? -  spytała cicho, zakładając włosy za ucho.  Ap podniosła ręce w geście kapitulacji.
-Nie przesadzajmy! Wiesz, że swoje muszę  przegadać, zresztą błagam Cię. Bez obrazy, ale to, że się w kimś zakochałaś nie jest moim tematem numer jeden.  – powiedziała chichocząc- No może troszkę. – w tym momencie puściła do przyjaciółki oczko i momentalnie zakończyła swoją wypowiedź zagłębiając się w kartę dań. Pozostałe dwie dziewczyny westchnęły.  Taka była ich przyjaciółka, zbyt wygadana, wścibska i czasem wpychając nos w nieswoje sprawy, ale cóż. Niektóre rzeczy trzeba przeboleć.
Apy skakała wzrokiem  po stronach karty dań. Na górze każdej strony  piętrzyło się jedno zdanie, napisane wytłuszczonymi literami:
Kawiarnia LiLaLou – u nas  smacznie i w  świetnej atmosferze, zapraszamy!
A zaraz  pod nim  tytuły posiłków.  Po dłuższej chwili zastanowienia  dziewczyna zdecydowała się na coś lekkiego.  Jak była zestresowana lubiła  trochę podjeść. A po sytuacji z małoletnią dziewczynką  była zestresowana, aż za bardzo.  Spojrzała na przyjaciółki  z ponad menu.  U nich kolorową mgiełkę widziała  tylko kilka razy.  To było dla niej zagadką. Nie u wszystkich ludzi widziała  mgłę, a ni zamianę ciał. Haintingi, to już była totalna rzadkość.  Ta jedna myśli ostatnio zajmowała jej głowę cały czas –dlaczego tak się dzieje?
Być może to dlatego, że spędzam z nimi dużo czasu. Albo po prostu jestem przewrażliwiona tym co się dzieje w szkole, może tak naprawdę to tylko twory mojej wyobraźni. Tak naprawdę, nie ma czegoś takiego. Albo… może mam problemy ze wzrokiem?”
 Z zamyślenia April, wyrwała Marina, która podeszła z notesem w ręce i ze sztucznym uśmiechem przyszła przyjąć zamówienie.
-Ekhem, więc tak, trzy duże Earl  Grey, jedna sałatka z kurczaka, ale bez parmezanu, dobrze? Ciasto wiśniowe i hm, Apy? – zaświergotała swoim słodkim głosikiem Ella z nosem w karcie.
- Tak?- odpowiedziała dziewczyna jakby w transie, przyglądając się ludziom za oknem. Takie zawieszenia często jej się zdarzały.
-Co dla ciebie?-  powiedziała z prędkością spikera Ella
- Może być  zupa borowikowa.-  westchnęła podpierając się na łokciu.
-O! Bardzo dobry wybór.- Ella pstryknęła i kontynuowała dalej- W takim razie jeszcze dwie  borowikowe zupy, krem, z grzankami. I to będzie wszystko.- zakończyła odkładając kartę  oraz szczerząc się i ukazując aparat ortodontyczny na zębach.
- Rozumiem, że zupa ma być przed sałatką? – rzuciła od niechcenia kelnerka  nakręcając sobie na palec kosmyk włosów.  Ella  pokiwała delikatnie głową a Marina  notując coś w notesie odeszła w stronę barku.  Apy dyskretnie spojrzała w stronę Terliy, która nadal była ciut zarumieniona.  Wyznanie takiego  sekretu, przez taką nieśmiałą osobę jak ona, musiało ją dużo kosztować. To chyba nic złego, że jej najlepsza przyjaciółka się zakochała prawda? Jednak coś w tej sytuacji wzbudzało w niej niepokój. Dziewczyna postarała sobie przypomnieć wszystko na temat   nowego chłopaka.  Po chwili intensywnego myślenia, doszła do winsoku, że nie wie   N I C  na jego temat. Dosłownie. Chłopak pojawił się w dniu, kiedy jej klasa dostawała szczepionki, nikomu się nie przedstawił  i nie wspomniał nic o sobie.  Nigdzie nie można było go znaleźć podczas przerwy, jakby z dzwonkiem  wyparowywał, ale kiedy wszyscy wchodzili do sali nagle się materializował. I było coś jeszcze… coś bardzo ważnego, co nagle uciekło z głowy April.
- O dziewczyny, pokażę wam coś. – szepnęła Ella  nachylając się do stolika. -  Tydzień temu Kimie Lendenger, wiecie, z  dziewiątej klasy zorganizowała tą imprezę ogródkową prawda?- zadała pytanie a  Mysza  wpatrując się w Ellę  jak w zaczarowaną wyrocznię delikatnie kiwnęła głową, natomiast  Ap  mruknęła  z irytacją, pogrążona  we własnych myślach. Ella kontynuowała dalej nie przejmując się tym, że jedna z jej przyjaciółek jej nie słucha – No i wiecie, hm, wpiłam może,  trochę za dużo i  ten, no  razem z Jemie przeszłyśmy się do studia tatuażu i … -
- ZROBIŁAŚ SOBIE TATUAŻ?-  zapiszczała Terliy, nie dając jej dokończyć. Jej rówieśniczka kiwnęła głową, a po jej twarzy przemknął cień radości i satysfakcji.- Gdzie?- zapytała Mysza o oktawę za wysoko, ze zbyt otwartymi oczami. Ella  w odpowiedzi  naciągnęła  z lewej strony koszulkę tak by było widać obojczyk.  Na nim widniała czaszka  wielkości dłoni, zrobiona z wielobarwnych kwiatów. April nie za bardzo  podobało się to, że jej przyjaciółka pije alkohol, a tym, że  bardziej   wytatuuje sobie kwieciste czaszki z krwistoczerwonych kwiatów  na obojczyku,  ale… o cholera.
-MGŁA!- krzyknęła, ni stąd ni zowąd prawie spadając z  krzesła. Szybko machała  rękoma jakby chciała łapczywie zgarnąć powietrze, by utrzymać równowagę.  Terliy  złapała ją za rękę i pociągnęła z powrotem do stolika.  Kiedy złapała równowagę  zorientowała się, że wszyscy w kawiarni się na nią patrzą, licząc nawet starszą Panią Colbert, której nie było w sumie łatwo czymś zainteresować.   April uśmiechnęła się krzywo  i patrząc się  na wszystkich odpowiedziała sztucznie-  Cały dzisiejszy dzień starałam sobie przypomnieć tytuł tego horroru, który tak uwielbiała moja babcia.-  Fakt, idiotyczna wymówka ale poskutkowała. Dziewczyna ze swoim chłopakiem wrócili do patrzenia sobie w oczy, Pani Colbert do czytania gazety a Marina do krojenia ciasta. Tylko jej przyjaciółki patrzyły się na nią jak na wariatkę.  Wzruszyła ramionami i starała się ukryć te wszystkie emocje, które właśnie wyszły na zewnątrz.   Mgła. To była ta jedna rzecz, której nie umiała sobie przypomnieć na temat nowego chłopaka.  Wokół niego cały czas  lśniły krwistoczerwone promyczki, które raz na jakiś czas zabarwiały się na czarno. Te kolory wzbudzały w niej niepokój.
  I nagle wspomnienia powróciły ze zdwojoną mocą, dziewczynę oblała fala potu  a oczy obróciły się białkami do góry. A potem, wszystko stało się białe.